powrót
21.07.2013

Mieszkańcy lasów Gondwany

Img_6276_2_small
Lasy Dorrigo. Australia.

     W Australii spotkaliśmy wiele zwierząt, którymi byliśmy zachwyceni. O ile najciekawsze były kangury, a najdziwniejszy dziobak, o tyle najpaskudniejszymi stworzeniami na jakie trafiliśmy były pijawki.

     W połowie drogi z Brisbane do Sydney znajduje się Gondwana Rainforrest Reserve (wpisana na listę UNESCO), w skład której wchodzi kilka parków narodowych w tym Dorrigo. Jego ciekawostką jest to, że historia tutejszych lasów sięga czasów gdy zamiast dzisiejszych kontynentów na ziemi istniały Laurazja i Gondwana, co miało miejsce 200 milionów lat temu. W dodatku w czasie kształtowania się Australii las ten oddzielił się od innych subtropikalnych obszarów i wytworzył przez lata swój własny, unikatowy mikroklimat. Jest to więc miejsce wyjątkowo ciekawe dla biologów, ale też i miłośników przyrody.

     Należą do nich na pewno Sue i Greg – nasi gospodarze z couchsurfingu,. Wybrałem się z nimi na spacer po lesie, którego jedną z „atrakcji” były, wspomniane już, pijawki. Jak się rychło dowiedziałem, stworzenia te reagują na drgania ziemi wywołane np. krokami człowieka. Dlatego też pierwsza idąca osoba budzi je, ale uchodzi jej to zazwyczaj na sucho. Za to kolejni spacerowicze są już atakowani przez zastępy tych cichych krwiopijców. Mimo wysokich butów, długich spodni i podciągniętych wysoko skarpetek nie udało mi się uniknąć kilku ukąszeń. Pijawki poruszają się ślamazarnie i wydają się powolne ale jak już uda im się przyssać do ciała to trudno je oderwać. Ukąszenia nie czuć bo paskudy najpierw wpuszczają jad neutralizujący ból, a dopiero potem zabierają się do posiłku.

     Okazuje się, że najskuteczniejszym sposobem na pozbycie się tych pasożytów jest posypanie ich solą. Oślizgłe ciało pijawki wije się wówczas, kurczy się i odpada. Co ciekawe rzadko zdarza się, że pijawki żyją na lądzie, jako że są to tworzenia wodne. Występują na całym świecie z wyjątkiem Antarktydy (co mnie jakoś nie dziwi). W samej Polsce żyje ich 44 gatunki. Największe okazy mogą dochodzić do 30 cm ale te które spotkałem miały na szczęście nie więcej niż 10-15 mm.

     Park Narodowy Dorrigo to ostatnie miejsce jakie odwiedziliśmy przed powrotem do Sydney. Było to również jedno z najsympatyczniejszych (mimo pijawek) spotkań couchsurfingowych w całej naszej podróży. Przytulny domek Sue i Grega, usytuowany na wzgórzu i otoczonym „gondwańskim” lasem, był bardzo przyjemnym miejscem. Nie dziwiło więc nas ich pozytywne nastawienie do życia. Nasi gospodarze okazali się nie tylko bardzo gościnni ale też żywo zainteresowani Polską i jej historią. Greg zaskoczył nas opowieścią o ludowych, polskich wycinankach, które otrzymał kiedyś od Polki, z którą pracował. Świat jest jednak mały.

     Lubimy opowiadać o naszym kraju i jakoś łatwo przychodzi nam znajdowanie pozytywnych stron życia nad Wisłą. Może dlatego udało nam się przekonać Sue i Grega żeby podczas swojej najbliższej podróży do Europy przyjechali również do Polski. Miło będzie znów się spotkać i powspominać dwa wyjątkowo przyjemne dni na australijskim wschodnim wybrzeżu. Szczególnie, że podczas spacerów w Warszawie nie grozi nam atak krwiożerczych pijawek. Do zobaczenia!